Poznań
Poznań, sierpień 2015
Wstanie człowiek na kacu w obcym mieście i nie mając co robić pójdzie trochę pospacerować. Bo reszta grupy na jeszcze większym kacu próbuje wygrzebać się z łóżka i jakimś cudem zejść na śniadanie. A ile można siedzieć w restauracji hotelowej i pić kawę? Więc chodzi człowiek noga za nogą i patrzy. Aparat wyciągnie, knota popełni. U tu właśnie ujawnia się gigantyczna przewaga smartfonu z w miarę sensowym aparatem nad nawet najbardziej zaawansowanym kompaktem, lustrzanką, czymkolwiek innym. Mamy go zawsze pod ręką. Nie trzeba specjalnie zabierać aparatu, nie trzeba go dźwigać, wyciągać, pamiętać. Smartfona wyciągamy z kieszeni i już. A co z tego wyciągnięcia wyjdzie, to już zupełnie inna sprawa.
