W ostatni weekend zwiedziłem jedno z miejsc, które odwiedzić chciałem od dłuższego czasu. Głównie podczas jazdy samochodem autostradą A2 na wschód. Drogowskaz “Parowozownia Wolsztyn” w okolicy węzła Nowy Tomyśl za każdym razem przykuwał moją uwagą i wzbudzał chęć zjechania z wygodnej, choć zbyt drogiej, autostrady. Niestety, za każdym razem pragmatyzm zwyciężał: trzeba być gdzieś szybko, bo "coś tam". Weekendowy wyjazd ze starszą córką na chrzciny córki szwagra stworzył okazję, którą trzeba było wykorzystać.

Parowozownia Wolsztyn

Parowóz w Wolsztynie

Parowozowania w Wolsztynie

Może oczekiwałem zbyt wiele, ale zawiodłem się. Nie, nie, nie zrozumcie mnie źle, miejsce jako takie jest fajne, sporo wielkich maszyn i w ogóle, lecz jeszcze po drodze na miejsce moje oczekiwania zostały poważnie ograniczone widokiem totalnie zardzewiałych wraków dwóch parowozów. Później było trochę lepiej: parowóz tu, parowóz tam. Każdy inny w szczególe od poprzedniego, ale wejść do środka nie można, wszystko wygląda na zaniedbane i porzucone.

Przy kole parowozu w Parowozowni Wolsztyn

Z drugiej strony, wizyta w Parowozowni Wolszyn uświadomiła mi po raz kolejny jak wielkie i potężne maszyny ludzie potrafili budować już w XIX wieku. Przywykliśmy do lokomotyw elektrycznych i spalinowych. Lecz dopiero stanięcie obok koła o średnicy tylko trochę mniejszej niż Twój wzrost uświadamia Ci jak wiele potrafimy. Na prawdę, robi wrażenie.

Zosia obok parowozu