Startup i innowacja to dziś słowa klucze. Gdzie się nie obrócić startup to, innowacyjny startup tamto. Sytuacja rozwinęła się tak bardzo, że powstał nawet nowy zawód. Nazywa się on "startuper".

Kim jest startuper? To człowiek, który robi startupy. Tak zwane "internety". Czyli, wpada na pomysł (albo ktoś wpada za niego) i robi
startupa. Coś jeszcze? W sumie to nie, bo przecież powszechnie wiadomo, że warunkiem wystarczającym na powstanie startupa jest pomysł i innowacja. Wszystko inne jest mało istotne. Czasami przydaje się jeszcze MVP, ale to wyjdzie w praniu.

A jak to się kończy? Cóż, rynek jest jaki jest, czyli trudny. Szanse startupera na powodzenie są raczej znikome. Albo nie będzie użytkowników, albo użytkownicy nie będą chcieli płacić (czyli problem monetaryzacji) albo koszty będą zbyt wysokie. I koniec końców, nastąpi smutny koniec.
Rynek sam z siebie jest trudny, ale czytając i słuchając niektórych "startuperów", wydaje mi się, że ich głównym będem było ulegnięcie euforii związanej ze słowem startup i zapomnienie, że model biznesowy polegający na zdobyciu użytkowników i sprzedaniu się komuś innemu to nie jest model biznesowy. Ta sztuczka czasami się udaje, ale za rzadko aby rozważać ją jako prawdziwy pomysł na biznes. A z reklam się nie utrzymasz, lata dziwięćdziesiąte minęły.

Więc proszę Cie, przyszły Startuperze, zanim zaczniesz, zastanów się dlaczego ktoś miałby ci płacić za usługę którą chcesz dostarczać. Czy to co oferujesz niesie ze sobą wymierną wartość? Bo na prawdę, nie chce mi się wysłuchiwać kolejnego "startupera", któremu nie udały się trzy "internety" i właśnie zabiera się za czwarty, opowiadającego o tym jak nie robić startupów. Może te trzy porażki to znak? Kto wie...