Projekt Szerszeń
Mniej więcej rok temu zachciało mi się roweru szosowego. Takiej klasycznej, a może nawet retro, kolarzówki. Majsterkować lubię, więc wybrałem drogę pod górkę, czyli najpierw zdobywam starą ramę, a później będę martwił się resztą.
Rama była, niestety, w dość kiepskim stanie, więc jedyną sensowną opcją było piaskowanie i malowanie proszkowe. Na żółto. Jaskrawa, kanarkowa żółć.
Lakiernik farby nie żałował, co niestety miało złe strony. Ale o tym dowiedziałem się dużo później. Później nastąpił mały kryzys i rower poszedł w odstawkę. Utrata pracy, przeprowadzka do Berlina i wreszcie zima nie sprzyjały budowie kolejnego roweru.
Nadeszła wiosna i Projekt Szerszeń ruszył z kopyta. I natychmiast natknął się na pierwsze problemy. Po pierwsze, rama nie ma oporów pod przednią przerzutkę. Po drugie, brak otworu pozwalającego na montaż ślizgu. Po trzecie, rura podsiodłowa wchodzi lekko do mufy suportu, co uniemożliwia zastosowanie standardowych wkładów suportu. A po trzecie, farba zalała gwinty. Nie chcąc przesadnie kombinować musiałem podjąć decyzję: nie będzie przedniej przerzutki, a korba będzie na łożyskach zewnętrznych. Padło na Shimano Alfine S500 39T. Plus usługa gwintowania mufy.
Ale udało się. A dalej poszło jak z górki:
- czarne koła 28",
- z tyłu 5 rzędowy wolnobieg,
- opony 700x28C,
- kierownica klasyczny baranek z czarną owijką,
- szosowe klamki Tektro,
- siodło Selle Royal Classic Mach,
- i cała reszta według potrzeb
I tylko hamulce nie doszły na czas. A efekt? Mi się podoba:
Hamulce powinny dojść na dniach, więc w długi majowy weekend pierwszy test Szerszenia. Powinno być dobrze.






