Do historii i sąsiadów z trochę większym luzem
Tak mi się w życiu pozmieniało, że od miesiąca mieszkam i pracuję w Berlinie. Szczecin-Berlin to niby tylko 150km, ale zmiana ludzi do życia i siebie samych potężna. Pominę takie drobnostki jak kawiarnia, czy kanjpka na każdym rogu i skoncentruję się na czymś innym. Proszę, takie oto zdjęcie:
W parku w centrum Berlina stoi sobie pomnik. A na pomniku nie dość, że napisy po polsku, to jeszcze Orzeł Biały. Co prawda bez korony, ale mówi się trudno. I co? I stoi. Orzeł nie oderwany, napisy nie pomazane. Całość sprawia zadbane wrażenie i chyba nikomu nie przeszkadza. A młodzież docenia równą powierzchnię i namiętnie jeździ na deskorolkach.
Na czym polega różnica do Polski. Wyobraźcie sobie teraz, że w Waszym mieście stoi pomnik (pokaźny) z niemieckimi napisami i wielkim godłem. A jak nie niemiecki, to może rosyjski. Już? No to teraz widzicie różnicę. Stoi? To niech stoi, nikomu nie przeszkadza. Takich pomników jest więcej. Różnych. I po prostu stoją. W nas by zaraz "gwiazdy zdejmowali".
Albo inna sprawa. Spotkałeś się drogi czytelniku kiedyś może z ulicą Berlińską w Polsce? Ja się nie spotkałem. A przynajmniej nie kojarzę. A w Berlinie? A jest Warszawska, jest Gdańska, jest Szczecińska. I inne też są. Jest nawet Karola Marksa. I nikomu to nie przeszkadza.