Porażka roku w kategorii "Internet"
Mój faworyt do tytułu Internetowej porażki roku to zdecydowanie dyrektywa UE w sprawie polityki ciasteczek i wyskakujące ze wszystkich zakamarków internetu przeszkadzacze. Pół biedy, jeśli są w miarę dyskretne i mało inwazyjne. Ale czasami, jak jakaś strona nie walnie overlayem na pół ekranu... Jest to szczególnie upierdliwe przy przeglądaniu stron na smartfonie.
Ale to nic, zobaczyłem politykę cookies strony, łaskawie wyraziłem zgodę (czytaj olałem sprawę), przeinstalowałem system operacyjny i zabawa zaczyna się od początku. Wchodzę na stronę z tabletu, komunikat po oczach, wchodzę z czytania RSS (feedly daje radę) i znów komunikat po oczach. Nie chcę. Tak zwyczajnie nie chcę widzieć więcej polityki cookies. Jestem świadomym użytkownikiem i świadomie chcę ignorować wybujały w głowie jakiegoś technicznie nieogarniającego eurokraty problem. Ci nieświadomi są nieświadomi z założenia i żaden upierdliwy komunikat z linkiem do przydługiej polityki cookies tego nie zmieni.
Jest jeszcze jeden aspekt całej sprawy. Już dwóch moich klientów doniosło o mailach od firm proponujących "instalację najnowszej wersji strony spełniającej wymogi". Tak na poważnie, z numerkami paragrafów. Szczegół taki drobny, że akurat te strony mogą sprawę zignorować, bo nie używają cookies. A nóż widelec ktoś kupi usługę której nie potrzebuje i pewnie nawet nigdy nie otrzyma.
Kończąc temat : bubel roku. Z wielu powodów, ale głównie z powodu błędnego założenia, że to cokolwiek zmieni. Komunikat jest, jesteśmy śledzeni jak byliśmy. Tylko tym razem zgodnie z prawem UE. Blah!